Ok. 30 godzin autobusem przez: Słowację, Austrię, Węgry, Bośnię i Hercegowinę, Serbię i Macedonię do Grecji na wakacje w Paralii.
Przepiękne miejsca, do których często wracam przez zdjęcia i to, co
uchowało się w mojej głowie. Pierwsze wspomnienie, to poparzone stopy
kuzyna przez piasek na plaży. A u mnie poparzona cała reszta. Wtedy
jeszcze nie zdawałam sobie sprawy z mocy letniego greckiego słońca i
marzyłam o pięknej, brązowej opaleniźnie. Niestety skończyło się na
zaprzyjaźnieniu z wszelkimi kremami nawilżającymi do końca wyjazdu. To
była dla mnie nauczka i dzięki temu już zawsze w gorące dni mam przy
sobie okulary, chustkę na głowę i krem z filtrem i czasem używam go aż w
nadmiarze.
Skiathos- Wyspa Złotego Piasku. Rejs statkiem
trwał ok.3 godzin w jedną stronę. Słońce parzyło strasznie, ale nie dało
się oderwać oczu od widoków które najlepiej wyglądały z dzioba statku.
Otaczała nas falująca ciemnoniebieska woda, wyspy porośnięte zielonymi
krzewami i charakterystyczne małe białe kwadratowe domki z
pomarańczowymi dachami. Mieliśmy okazję pospacerować wąskimi, kamiennymi
uliczkami i schodami po miasteczku, odwiedzając urokliwe miejscowe
restauracje. No i odpocząć u celu wycieczki. Była to piękna rajska plaża
z błękitną wodą, a w niej naprawdę unoszący się złoty piasek.
Kolejną wycieczką były Meteory
i monastyry, klasztory wzniesione na skałach w okolicy miasta
Kalampaka. To jest miejsce, które robi ogromne wrażenie. Patrzy się na
proste budynki z małymi oknami, które jakby chciały spłynąć po skałach,
do których są przyklejone (bo ciężko powiedzieć o nich, że stoją), jakby
były naturalną częścią skały. Cały klimat tego miejsca tworzą ogromne
skały, zielone ogrody, strumyki, święte źródełka, góry i lekka mżawka z
zimnym powietrzem. A w tym wszystkim starzy mnisi z brodami
przechadzający się cicho i spokojnie wśród turystów, nie zwracając na
nikogo uwagi. Aż chciało się na chwilę zatrzymać by jeszcze bardziej
zachwycić się tym miejscem i pomyśleć, pomedytować jak oni. Meteory są
wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Paralia to
bardzo miłe turystyczne miasteczko z wieloma restauracjami, sklepami,
hotelami, motelami i pięknym widokiem na góry (Olimp), których oglądanie
podwaja przyjemność korzystania z kąpieli w przezroczystym Morzu
Egejskim. (Ale tylko w chwili gdy nie ma się na oku jednej, lub dwóch
zagubionych przy brzegu meduz.) Oprócz tego: powietrze pachnące słodko
jak nigdzie indziej, świetne wycieczki rowerowe, spacery, imprezy,
ludzie, kąpiele błotne, roślinność i pyszne jedzenie, odpowiadające mi w
100%. Od przyjazdu w naszym domowym menu obowiązkowo musiała pojawić
się sałatka grecka, owoce morza i lekki jogurt z płatkami na śniadanie
;)
home is wherever i'm with you!
środa, 5 lutego 2014
poniedziałek, 3 lutego 2014
od początku...
Pierwsza przekroczona granica, to chyba ta z Niemcami. Odkąd pamiętam, jeździliśmy na wakacje do babci do Dortmundu. Jakieś 12 godzin w autobusie, czasem więcej przez kolejki na bramkach przy kontroli paszportów. ;) Dla rodziców, przetrwać taką wyprawę z dzieciakami, które nie chcą i nie rozumieją, że powinny znajdować się cały czas na swoim siedzeniu, to nie lada wyzwanie. Ale czuję, że dzięki temu trudowi rodzice przygotowali mnie po prostu do stanu, w jakim się jest podczas "bycia w drodze", do picia herbaty z termosu i jedzenia kanapek z serem i szynką, których nienawidzę na co dzień, ale które uwielbiam jeść w podróży! Jestem im za to bardzo wdzięczna, bo do rodziny w Niemczech jeździmy co najmniej raz w roku i trzeba tą podróż jakoś znosić. :)
Pamiętam, że te pierwsze wyjazdy wzbudziły ze we mnie chęć poznawania. Uczyłam się nowych słów po niemiecku, bawiłam z dziećmi, których nie rozumiałam, jeździłam po mieście baną, jadłam mnóstwo pysznych słodyczy, oglądałam, słuchałam i to wszystko co nowe, bardzo mi się podobało. Dlatego, że tam było inaczej niż u nas w Polsce.
Pamiętam, że te pierwsze wyjazdy wzbudziły ze we mnie chęć poznawania. Uczyłam się nowych słów po niemiecku, bawiłam z dziećmi, których nie rozumiałam, jeździłam po mieście baną, jadłam mnóstwo pysznych słodyczy, oglądałam, słuchałam i to wszystko co nowe, bardzo mi się podobało. Dlatego, że tam było inaczej niż u nas w Polsce.
Z czasem było coraz lepiej. Miałam chyba siedem lat jak pierwszy raz polecieliśmy do chrzestnej do Anglii, do Londynu. Już wtedy Londyn został moim ukochanym miastem do którego zawsze będę chciała wracać. Wtedy też zaczęłam marzyć o karierze stewardessy. Ale jednak to, co zapamiętaliśmy najbardziej, to przerażone miny pasażerów po moim krzyku na cały samolot: ALE NIE LECI Z NAMI BINLADEN, MAMUSIU?!
Tak właśnie wspominam moje pierwsze zagraniczne wycieczki, które szybko pokochałam ;)
niedziela, 2 lutego 2014
start!
Turcja, Egipt, Norwegia, Hiszpania, Włochy, Anglia, Grecja, Słowenia, Węgry, Niemcy, Austria, Czechy, Słowacja, POLSKA.
Ruszamy! :)
Ruszamy! :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)